Technika Bowena, Rewelacja XX wieku

M. Rojek, Magazyn Nieznany Świat 12.2011:

„W XX wie­ku au­stra­lij­ski sto­larz Tom Bo­wen stwo­rzył uni­ka­to­wą, au­tor­ską te­ra­pię, któ­ra w de­li­kat­ny, nie­mal bez­bo­le­sny spo­sób przy­wra­ca zdro­wie. Re­lak­su­je, po­pra­wia za­rów­no stan kość­ca, mię­śni oraz na­rzą­dów we­wnętrz­nych, jak i ła­go­dzi na­pię­cia emo­cjo­nal­ne. (…)

Me­to­dzie tej ob­ce są roz­wią­za­nia si­ło­we, a te­ra­peu­ta nie na­rzu­ca cho­re­mu na­wet su­ge­stii. Od­dzia­ły­wa­nie po­le­ga na po­bu­dze­niu na­tu­ral­ne­go me­cha­ni­zmu sa­mo uzdra­wia­nia drze­mią­ce­go w każ­dym or­ga­ni­zmie. Tech­ni­kę Bo­we­na moż­na więc sto­so­wać tak­że w przy­pad­ku nie­mow­ląt, przy­szłych ma­tek i osób w po­de­szłym wie­ku.

Dziś pod­bi­ja ona Eu­ro­pę, a zwłasz­cza roz­po­wszech­ni­ła się w ta­kich kra­jach jak: Wiel­ka Bry­ta­nia, Niem­cy, Au­stria, Szwaj­ca­ria, Da­nia, Gre­cja, Ru­mu­nia, czy Ser­bia. In­te­re­su­ją się nią tak­że Wło­si i Hisz­pa­nie. Dy­plom Au­stra­lij­skiej Aka­de­mii Tech­ni­ki Bo­we­na, upraw­nia­ją­cy do prak­ty­ko­wa­nia tej te­ra­pii w Pol­sce, do tej po­ry (wrze­sień 2011 r. – przyp. Red. NŚ) zdo­by­ła tyl­ko Han­na Opi­ła z Po­zna­nia.

Na szko­le­nie je­ździ­ła do Ru­mu­nii, za­chę­co­na prze przy­ja­ciół­kę, któ­ra po­rzu­ci­ła swo­ją świet­nie pro­spe­ru­ją­cą fir­mę tek­styl­ną, aby nieść po­moc cier­pią­cym. Wi­dząc, ja­kie re­zul­ta­ty osią­ga­ją te­ra­peu­ci sto­su­ją­cy me­to­dę Bo­we­na, pa­ni Han­na za­ję­ła się pro­pa­go­wa­niem tej for­my uzdra­wia­nia. Or­ga­ni­zu­je więc kur­sy, pod­czas któ­rych in­struk­tor z Gre­cji, The­okli­tos Tsal­los prze­ka­zu­je przy­szłym adep­tom wie­dzę i do­świad­cze­nie, ona zaś tłu­ma­czy je­go wy­wo­dy z ję­zy­ka grec­kie­go.

 

Za­czę­ło się od ast­my

Tom Bo­wen, syn emi­gran­tów z Wiel­kiej Bry­ta­nii uro­dził się w au­stra­lij­skim sta­nie Wik­to­ria. W dzie­ciń­stwie ma­rzył o tym, aby zo­stać le­ka­rzem, jed­nak je­go oj­ciec, sto­larz z za­wo­du, skło­nił sy­na do upra­wia­nia swoje­go rze­mio­sła. Żo­na To­ma, Jes­sie, cho­ro­wa­ła na ast­mę. Czę­sto od­wo­żo­no ją do szpi­ta­la, gdzie le­ka­rze z tru­dem po­ko­ny­wa­li ata­ki dusz­no­ści. Tom, chcąc ulżyć żo­nie w cier­pie­niu, na­uczył się wy­ko­ny­wa­nia kil­ku ru­chów, któ­re ła­go­dzi­ły na­pa­dy dusz­no­ści. Z cza­sem mał­żon­ka co­raz rza­dziej mie­wa­ła ata­ki, a po­tem od­sta­wi­ła le­ki i zu­peł­nie za­po­mnia­ła o ast­mie.

Pra­cu­jąc ja­ko sto­larz w ce­men­tow­ni w Ge­elong, Bo­wen z za­mi­ło­wa­niem upra­wiał róż­ne dys­cy­pli­ny spor­tu, m.in. pły­wa­nie, ko­lar­stwo i krę­gle; był też tre­ne­rem dzie­cię­ce­go klu­bu spor­to­we­go. Sty­ka­jąc się na co dzień z kon­tu­zja­mi, za­czął szu­kać spo­so­bu, aby je po­ko­nać. Wkrót­ce wy­pra­co­wał sku­tecz­ną me­to­dę nie­sie­nia po­mo­cy za­wod­ni­kom w przy­pad­ku ura­zów i cho­rób so­ma­tycz­nych.

Za dnia Tom pra­co­wał w ce­men­tow­ni, wie­czo­ra­mi przyj­mo­wał cho­rych. A że dzia­łał sku­tecz­nie, chęt­nych do pod­da­nia się je­go te­ra­pii wciąż przy­by­wa­ło.

Od po­cząt­ku lat sześć­dzie­sią­tych, dzię­ki wspar­ciu Re­ne Hor­wo­od, któ­ra uży­czy­ła mu lo­ka­lu w swo­im do­mu i po­dzie­li­ła się do­świad­cze­niem w pro­wa­dze­niu fir­my, Tom Bo­wen po­świę­cił się wy­łącz­nie dzia­łal­no­ści uzdro­wi­ciel­skiej. Przyj­mo­wał cho­rych od 9 ra­no (z prze­rwą obia­do­wą) do wie­czo­ra, a na we­zwa­nie od­wie­dzał po­trze­bu­ją­cych po­mo­cy, zwłasz­cza ast­ma­ty­ków, w ich do­mach, tak­że no­ca­mi i w świę­ta.

W każ­dą so­bo­tę drzwi kli­ni­ki To­ma by­ły otwar­te dla osób nie­peł­no­spraw­nych le­czo­nych nie­od­płat­nie. W tym dzie­le mi­ło­ści wspie­ra­li go dwaj ucznio­wie: Ke­vin Ray­an i Rom­ney Sme­eton.

Tom wy­kształ­cił tyl­ko sze­ściu te­ra­peu­tów. Je­go chłop­cy: to: Ke­ith Da­vis, No­gel Lo­ve, Ke­vin Ne­ave, Oswald Rentsch, Ke­vin Ray­an i Rom­ney Sme­eton. Sam Bo­wen przyj­mo­wał 14 cho­rych w cią­gu go­dzi­ny. W naj­lep­szych la­tach z je­go po­mo­cy ko­rzy­sta­ło 13 ty­się­cy osób rocz­nie.

Tak wiel­kie za­in­te­re­so­wa­nie te­ra­pią zwró­ci­ło uwa­gę władz sta­nu Wik­to­ria. W 1975 r. prze­ba­da­no kil­ka­na­ście ty­się­cy klien­tów kli­ni­ki To­ma Bo­we­na. Wy­ni­ki by­ły za­ska­ku­ją­co po­zy­tyw­ne: u 88 pro­cent pa­cjen­tów od­no­to­wa­no znacz­ną po­pra­wę sta­nu zdro­wia lub cał­ko­wi­te wy­le­cze­nie. Tyl­ko 12 pro­cent cho­rych nie od­czu­ło żad­nych skut­ków te­ra­pii. Nie zna­le­zio­no ani jed­ne­go przy­pad­ku, w któ­rym do­szło do po­gor­sze­nia sta­nu zdro­wia. Pod­sta­wo­wa za­sa­da me­dy­cy­ny: Pri­mum non no­ce­re (Po pierw­sze nie szko­dzić) zo­sta­ła więc za­cho­wa­na w stu pro­cen­tach.

 

Dar od Bo­ga

Każ­dy z chłop­ców chciał się do­wie­dzieć, w ja­ki spo­sób po­wsta­ła tech­ni­ka uzdra­wia­nia. Tom twier­dził, że otrzy­mał dar od Bo­ga, po­par­ty umie­jęt­no­ścią wni­kli­wej ob­ser­wa­cji i in­tu­icją. Po­nie­waż nie ode­brał wy­kształ­ce­nia me­dycz­ne­go, nie znał za­sad, na któ­rych opie­ra się me­dy­cy­na chiń­ska, i jak­by nie­za­leż­nie od niej od­krył punk­ty aku­punk­tu­ro­we, me­ri­dia­ny oraz tzw. punk­ty spu­sto­we, zwa­ne też ła­pa­cza­mi ne­ga­tyw­nej ener­gii.

Ruch Bo­we­na to tzw. prze­to­cze­nie się pal­ca­mi przez mię­sień. Pa­cjent le­ży na ko­zet­ce, a je­go za­da­niem jest wy­po­czy­wać i sku­pić ca­łą uwa­gę na so­bie. Nie nale­ży my­śleć o spra­wach po­stron­nych, zaj­mo­wać się pro­ble­ma­mi in­nych, stre­so­wać nie­wy­ko­na­ny­mi ter­mi­no­wo obo­wiąz­ka­mi. Wspo­mnia­ny wcze­śniej The­okli­tos Tsal­los, grec­ko te­ra­peu­ta, na­uczy­ciel tech­ni­ki Bo­we­na z dzie­się­cio­let­nim sta­żem su­ge­ru­je, że oso­by, któ­re nie po­tra­fią się skon­cen­tro­wać na so­bie i wy­bie­ga­ją my­śla­mi po­za ga­bi­net, sko­rzy­sta­ją z do­bro­dziej­stwa za­bie­gu tyl­ko w nie­wiel­kim stop­niu.

W cza­sie pierw­sze­go za­bie­gu te­ra­peu­ta sto­su­je trzy pod­sta­wo­we pro­ce­du­ry re­lak­sa­cyj­ne: lę­dź­wi, ple­ców i kar­ku. Po­tem przy­cho­dzi czas na pro­ce­du­ry ukie­run­ko­wa­ne: tj. po­trzeb­ne cho­re­mu w je­go spe­cy­ficz­nych do­le­gli­wo­ściach. Pa­cjent – na po­le­ce­nie – wy­ko­nu­je wdech , na­to­miast pod­czas wy­de­chu na­stę­pu­je prze­ro­lo­wa­nie przez mię­sień. Jesz­cze póź­niej te­ra­peu­ta po­zo­sta­wia pa­cjen­ta na ko­zet­ce na 2, 3, 5 lub 10 mi­nut, a cza­sem na­wet dłu­żej. W ci­szy or­ga­nizm cho­re­go roz­po­czy­na pro­ces sa­mo uzdra­wia­nia. Je­śli ruch wy­wo­łu­je sil­ne wra­że­nia, kon­ty­nu­owa­nie pro­ce­du­ry mu­si zo­stać prze­rwa­ne. Or­ga­nizm już otrzy­mał za­da­nie do­mo­we.

Za­zwy­czaj se­sja te­ra­peu­tycz­na tr­wa z prze­rwa­mi oko­ło go­dzi­ny, po czym na­stę­pu­je ty­go­dnio­wa pau­za, aby cia­ło i duch mo­gły pod­jąć wy­si­łek sa­mo­uz­dra­wia­nia.

– Nie­ste­ty, nie mo­że­my z gó­ry prze­wi­dzieć, ilu se­an­sów po­trze­bu­je cho­ry, aby po­wró­cić do zdro­wia. Se­sję trze­ba do­brać do każ­dej oso­by in­dy­wi­du­al­nie, w za­leż­no­ści od re­ak­cji kon­kret­ne­go or­ga­ni­zmu. Naj­lep­szym spraw­dzia­nem sku­tecz­no­ści dzia­ła­nia jest stan re­lak­su, o któ­rym świad­czą m.in. sen­ność i gło­śna pra­ca je­lit – mó­wi Han­na Opi­ła.

 

Jak to dzia­ła?

Ru­chy Bo­we­na praw­do­po­dob­nie sty­mu­lu­ją pra­cę re­cep­to­rów czu­cia głę­bo­kie­go, ob­wo­do­we­go ukła­du ner­wo­we­go zwa­nych prio­prio­cep­to­ra­mi, któ­re znaj­du­ją się w tkan­ce łącz­nej, mię­śniach, wię­za­dłach i po­wię­ziach. No­cy­cep­tor to ten ro­dzaj re­cep­to­ra, któ­ry re­je­stru­je nie­przy­jem­ne bodź­ce. Naj­wię­cej no­cy­cep­to­rów jest w po­wię­zi (łac. fascia), cien­kiej bło­nie otu­la­ją­cej tkan­ki, mię­śnie, ich gru­py oraz po­szcze­gól­ne włók­na mię­śnio­we. To wła­śnie po­wieź na­da­je mię­śniom i or­ga­nom opty­mal­ny kształt.

Kie­dy do­cho­dzi do ura­zu, no­cy­cep­tor wy­sy­ła in­for­ma­cję do mó­zgu, a od­po­wiedź na bo­dziec na­stę­pu­je w po­sta­ci skur­cze­nia się po­wię­zi, jej usztyw­nie­nia i od­wod­nie­nia. Przy­kurcz ten utrzy­mu­je się tak­że wte­dy, gdy do­szło do wy­le­cze­nia ura­zu: np. zro­śnię­cia się zła­ma­nej ko­ści. W efek­cie na­wet po za­go­je­niu się te­go miej­sca pa­cjent ku­le­je, bo je­go mię­śnie nie pra­cu­ją tak jak przed wy­pad­kiem.

Ła­god­ne ru­chy w te­ra­pii Bo­we­na, wy­ko­ny­wa­ne kciu­ka­mi i pal­ca­mi dło­ni na tkan­kach łącz­nych i mię­śniach, od­dzia­łu­ją na znie­kształ­co­ną po­więź. Jej de­li­kat­ne draż­nie­nie wy­wo­łu­je wi­bra­cje prze­ka­zy­wa­ne do mó­zgu w for­mie in­for­ma­cji. Cen­tral­ny układ ner­wo­wy (mózg) otrzy­mu­je wia­do­mość o tym, że ne­ga­tyw­ny bo­dziec, któ­ry wy­wo­łał zmia­ny, prze­stał dzia­łać. Na za­sa­dzie sprzę­że­nia zwrot­ne­go do po­wię­zi do­cie­ra in­for­ma­cja na­ka­zu­ją­ca jej roz­luź­nie­nie. Mięk­ną bli­zny, po­więź roz­luź­nia się, a np. mię­sień mo­że wte­dy wró­cić do pier­wot­nej for­my. Przer­wy po­mię­dzy ru­cha­mi da­ją or­ga­ni­zmo­wi czas, po­trzeb­ny na wpro­wa­dze­nie zmian na lep­sze, za­ini­cjo­wa­nie i kon­ty­nu­owa­nie pro­ce­su zdro­wie­nia.

Te­ra­pia Bo­we­na wpły­wa na au­to­no­micz­ny układ ner­wo­wy kon­tro­lu­ją­cy 80 pro­cent funk­cji or­ga­ni­zmu. Przew­le­kły stres po­wo­du­je, że więk­szość osó ży­je w sta­nie na­pię­cia po­wsta­ją­ce­go wsku­tek nadmier­nej sty­mu­la­cji ukła­du współ­czul­ne­go (po­bu­dza­ją­ce­go). Pro­ce­sy zdro­wie­nia na­stę­pu­ją po uru­cho­mie­niu ukła­du przywspół­czul­ne­go (ha­mu­ją­ce­go). W efek­cie prze­sta­wie­nia na do­mi­na­cję ukła­du przy­współ­czul­ne­go po­ja­wia się głę­bo­kie od­prę­że­nie, mi­ły stan re­lak­su.

 

Co pa­ni zro­bi­ła mo­jej ma­mie?

Do Han­ny Opi­ły zgło­si­ła się scho­ro­wa­na ko­bie­ta, u któ­rej zdia­gno­zo­wa­no: nie­do­czyn­ność krą­że­nia, ner­wi­ce, mi­gre­no­we bó­le gło­wy, reu­ma­tycz­ne za­pa­le­nie sta­wów, fi­bro­mial­gię i skrzy­wie­nie krę­go­słu­pa. Już w pro­gu ga­bi­ne­tu cho­ra skar­ży­ła się  na mi­gre­nę, któ­ra drę­czy ją nie­prze­rwa­nie od dwóch ty­go­dni. Żad­ne środ­ki – ani me­dy­cy­ny aka­de­mic­kiej, ani al­ter­na­tyw­nej – nie przy­nio­sły ulgi.

Po za­bie­gu klient­ka nie za­te­le­fo­no­wa­ła, ale czte­ry dni po­tem na te­ra­pię przy­szła jej cór­ka cier­pią­ca na aler­gię. Do­pie­ro pod ko­niec spo­tka­nia wy­zna­ła, że tak na­praw­dę nic jej nie do­le­ga. – Ch­cia­łam zo­ba­czyć, co pa­ni zro­bi­ła mo­jej mat­ce, bo czu­je się tak świet­nie, jak ni­gdy do­tąd – wy­ja­śni­ła. Do­daj­my, że star­sza pa­ni kon­ty­nu­owa­ła te­ra­pię, w efek­cie cze­go – po kon­sul­ta­cji z le­ka­rzem – od­sta­wi­ła 80 pro­cent przyj­mo­wa­nych wcze­śniej le­ków.

 

Od pierw­sze­go dnia ży­cia

Te­ra­pię Bo­we­na moż­na za­sto­so­wać już od pierw­szych chwil po­czę­cia. Cz­te­ry ru­chy, wy­ko­na­ne na ple­cach no­wo­rod­ka, li­kwi­du­ją szok po­ro­do­wy. Co cie­kaw­sze, tech­ni­ka ta ma po­zy­tyw­ny wpływ na dzie­ci jesz­cze nie­na­ro­dzo­ne. W Ru­mu­nii, gdzie au­stra­lij­ska te­ra­pia cie­szy się co­raz więk­szą po­pu­lar­no­ścią, od­no­to­wa­no kli­ka przy­pad­ków zmia­ny po­ło­że­nia pło­du. W jed­nym z nich kil­ka dni przed roz­wią­za­niem dziec­ko prze­krę­ci­ło się w ło­nie mat­ki przyj­mu­jąc ty­po­wą po­zy­cję. Po­ród mógł więc od­być się si­ła­mi na­tu­ry, ce­sar­skie cię­cie nie by­ło już ko­niecz­ne.

Ko­le­żan­ka pa­ni Ha­ni po­mo­gła przy­szłej mat­ce cier­pią­cej na atak ka­mi­cy ber­ko­wej, cze­mu to­wa­rzy­szył sil­ny stan za­pal­ny z wy­so­ką go­rącz­ką. Le­ka­rze su­ge­ro­wa­li ope­ra­cję, cią­ża by­ła za­gro­żo­na. Na szczę­ście po trzech za­bie­gach ka­mie­nie ner­ko­we roz­kru­szy­ły się i wy­pły­nę­ły, a dziec­ko uro­dzi­ło się zdro­we.

Ła­god­ne pro­ce­du­ry Bo­we­na spraw­dza­ją się m.in. u dzie­ci z po­ra­że­niem mó­zgo­wym, choć na skut­ki trze­ba cze­kać na­wet kil­ka mie­się­cy. Jak w przy­pad­ku cał­ko­wi­cie bez­wład­nej dwu­let­niej dziew­czyn­ki: ma­ła nie po­tra­fi­ła na­wet sie­dzieć. Le­ża­ła i wo­dzi­ła oczy­ma za mat­ką. Po ośmiu mie­sią­cach za­bie­gów dziec­ko po­tra­fi­ło usiąść i utrzy­mać tę po­zy­cję cia­ła, chwy­ta­ło i od­kła­da­ło za­baw­ki, ga­wo­rzy­ło, śmia­ło się.

Cza­sem Bo­wen po­ma­ga na­tych­miast. Tak by­ło z sied­mio­let­nim chłop­cem cier­pią­cym na cie­śnio­we za­pa­le­nie kr­ta­ni. Już po jed­nym za­bie­gu su­chy, szcze­ka­ją­cy ka­szel za­mie­nił się w ka­szel mo­kry. Ste­ry­dy i le­ki wziew­ne oka­za­ły się nie­po­trzeb­ne, obe­szło się bez stre­su­ją­cej wi­zy­ty w szpi­ta­lu.

 

Od­czu­cia i ob­ser­wa­cje

W tech­ni­ce Bo­we­na trze­ba bacz­nie ob­ser­wo­wać pa­cjen­ta. Sa­mo wy­py­ty­wa­nie go o od­czu­cia nie za­wsze bo­wiem da­je obiek­tyw­ny obraz te­go, co dzie­je się w or­ga­ni­zmie. Theo ostrze­ga, że są oso­by, któ­re nie czu­ją swo­je­go cia­ła, są prze­ko­na­ne, że nie od­bie­ra­ją żad­nych wra­żeń. Jed­nak te­ra­peu­ta do­strze­ga zmia­ny: np. za­czer­wie­nie twa­rzy i przy­spie­sze­nie od­de­chu.

In­ni pa­cjen­ci, choć ob­ser­wu­ją u sie­bie skut­ki od­dzia­ły­wa­nia ru­chów Bo­we­na, wo­lą o tym nie mó­wić. W na­dziei na szyb­szą po­pra­wę zdro­wia chcą przejść jak naj­wię­cej pro­ce­dur. Nie ro­zu­mie­ją, że mu­szą dać so­bie czas na po­wrót do rów­no­wa­gi. Wresz­cie trze­cia ka­te­go­ria to oso­by wraż­li­we, któ­re od­bie­ra­ją wra­że­nia i po­tra­fią o nich opo­wia­dać. Naj­czę­ściej od­czu­wa­ją cie­pło, mro­wie­nie, ból, sen­ność itp.

The­okli­tos Tsal­los wy­ja­śnia, że ru­chów Bo­we­na nie moż­na na­uczyć się na wła­sną rę­kę. W ro­ku 1982, już po śmier­ci To­ma oka­za­ło się, że nie ist­nie­je pod­ręcz­nik tej tech­ni­ki. Bo­wen nie przy­go­to­wał ma­te­ria­łów edu­ka­cyj­nych, gdyż nie przy­wią­zy­wał wa­gi do two­rze­nia do­ku­men­ta­cji. Do­pie­ro czte­ry la­ta póź­niej chło­piec To­ma, Oswald Rentsch wraz z żo­ną Ela­ine roz­po­czę­li na­ucza­nie tech­ni­ki Bo­we­na na ca­łym świe­cie.

Ucz­niem Oswal­da Rent­scha zo­stał An­drew Zop­pos, Cy­pryj­czyk, lek­ko­atle­ta i pił­karz, któ­ry wy­emi­gro­wał do Au­stra­lii. W 1983 r. w wy­pad­ku do­znał po­waż­ne­go ura­zu krę­go­słu­pa szyj­ne­go. Przez 5 lat cho­dził w koł­nie­rzu or­to­pe­dycz­nym, a upo­rczy­we mi­gre­ny unie­moż­li­wia­ły mu spo­koj­ny sen. Or­to­pe­da uwa­żał, że je­dy­nym wyj­ściem bę­dzie ope­ra­cja.

An­drew Zop­pos szu­kał me­tod al­ter­na­tyw­nych, ale nie przy­no­si­ły one spo­dzie­wa­ne­go re­zul­ta­tu. Kie­dy usły­szał o tech­ni­ce Bo­we­na, bez wa­ha­nia pod­dał się za­bie­go­wi, zwłasz­cza, że te­ra­peu­ta obie­cał mu, iż prze­pro­gra­mu­je po­now­nie cia­ło tak, aby ule­czy­ło się sa­mo.

Po pierw­szym se­an­sie czuł się dziw­nie, ale za­uwa­żył znacz­ną po­pra­wę, a po czte­rech wi­zy­tach wy­rzu­cił koł­nierz or­to­pe­dycz­ny. Na­stęp­nie An­drew Zop­pos za­pi­sał się na szko­le­nie, po czym sam za­czął przyj­mo­wać w kli­ni­ce sto­su­ją­cej Bow­tech. Obec­nie pra­cu­je ja­ko mię­dzy­na­ro­do­wy star­szy in­struk­tor Aka­de­mii Te­ra­pii Bo­we­na, szko­ląc przy­szłych te­ra­peu­tów a Au­stra­lii, Gre­cji, Ru­mu­nii, Gru­zji, Buł­ga­rii, Niem­czech, na Cy­prze i Fi­li­pi­nach. Theo Tsal­los, in­struk­tor pol­skich adep­tów, jest uczniem Zop­po­sa.

War­to za­zna­czyć, że Aka­de­mia Te­ra­pii Bo­we­na w Au­stra­lii czu­wa nad sys­te­mem edu­ka­cji i go kon­tro­lu­je, a sa­ma tech­ni­ka To­ma Bo­we­na zo­sta­ła ob­ję­ta pa­tro­na­tem rzą­du te­go kra­ju.

Adep­ci kur­su mu­szą po­znać pod­sta­wy ana­to­mii, er­go za­opa­trzyć się wcze­śniej w do­bry atlas ana­to­micz­ny. Otrzy­mu­ją też pod­ręcz­nik z opi­sa­mi wszyst­kich pro­ce­dur i ru­chów. Po­cząt­ku­ją­cy te­ra­peu­ci – w prze­rwach na re­laks pa­cjen­ta – po­win­ni do nie­go za­glą­dać, aby nie po­mi­nąć żad­ne­go szcze­gó­łu pro­ce­dury. Jed­nak, co z mo­cą pod­kre­śla in­struk­tor, o suk­ce­sie de­cy­du­ją umie­jęt­no­ści prak­tycz­ne, któ­re adep­ci zdo­by­wa­ją na kur­sie.

Tech­ni­ka Bo­we­na jest w za­sa­dzie dość pro­sta, ist­nie­je więc po­ku­sa wpro­wa­dza­nia do niej mo­dy­fi­ka­cji i au­tor­skich roz­wią­zań, o któ­re mo­gli­by się po­ku­sić kre­atyw­ni te­ra­peu­ci. Au­stra­lij­ska aka­de­mia pil­nu­je jed­nak, by prze­kaz wie­dzy i umie­jęt­no­ści prak­tycz­nych To­ma Bo­we­na na­stę­po­wał w ory­gi­nal­nej, nie­zmie­nio­nej po­sta­ci.

 

Pro­ce­du­ra mied­ni­cy

Wraz z uczest­ni­ka­mi kur­su Tech­ni­ki Bo­we­na przy­glą­dam się na­ucza­niu pro­ce­du­ry mied­ni­cy. Wy­ko­nu­je się ją u osób cier­pią­cych na bó­le krzy­ża i dol­nej par­tii ple­ców. Na­le­ży do pro­ce­dur lim­fa­tycz­nych o sil­nym od­dzia­ły­wa­niu, sto­su­je się ją w przy­pad­ku asy­me­trycz­nej po­sta­wy cia­ła, w skrzy­wie­niach bocz­nych mied­ni­cy, przy nie­rów­nej dłu­go­ści nóg, w bó­lach lę­dź­wi i ko­lan, osła­bie­niu krą­że­nia ob­wo­do­we­go, ży­la­kach i w in­nych do­le­gli­wo­ściach. In­struk­tor po­ka­zu­je, jak szu­kać przy­cze­pu od­po­wied­nie­go mię­śnia, w ja­ki spo­sób pre­cy­zyj­nie wy­brać miej­sce wy­ko­na­nia ru­chu i jak pra­wi­dło­wo wy­ko­nać sam ruch. W cza­sie za­jęć od­by­wa­ją­cych się pod okiem mi­strza każ­dy z uczest­ni­ków tre­nu­je ru­chy Bo­we­na na swo­im part­ne­rze.

Na na­ukę tech­ni­ki Bo­we­na trze­ba po­świę­cić rok. Co trzy mie­sią­ce od­by­wa się czte­ro­dnio­we szko­le­nie. (…) Przez trzy mie­sią­ce, ja­kie dzie­lą po­szcze­gól­ne szko­le­nia, ucznio­wie mo­gą i po­win­ni wy­ko­ny­wać za­bie­gi, roz­po­czy­na­jąc od człon­ków ro­dzi­ny i zna­jo­mych. 70 proc. Ru­chów Bo­we­na moż­na prze­ćwi­czyć na so­bie, ale le­piej prak­ty­ko­wać na in­nych. Bo po pro­stu, apli­ku­jąc te­ra­pię sa­me­mu so­bie, trud­no się zre­lak­so­wać, co jest wa­run­kiem jej sku­tecz­no­ści. (…)

 

Dla ko­go tech­ni­ka Bo­we­na?

(…) z do­bro­dziejstw tech­ni­ki Bo­we­na ko­rzy­sta­ły oso­by po ura­zach, cier­pią­ce na zwy­rod­nie­nia czy skrzy­wie­nia krę­go­słu­pa, rwę kul­szo­wą, za­pa­le­nia sta­wu bar­ko­we­go itp. Jed­nak me­to­dą tą moż­na też po­ma­gać cho­rym na stward­nie­nie roz­sia­ne, uda­ry i po­ra­że­nia mó­zgu, bez­płod­ność, ast­mę, ka­tar sien­ny i in­ne scho­rze­nia aler­gicz­ne, za­pa­le­nia oskrze­li, pro­ble­my z ner­ka­mi, mo­cze­nie noc­ne. Le­cze­niu pod­da­ją się też za­bu­rze­nia emo­cjo­nal­ne, stres, chro­nicz­ne zmę­cze­nie.

W grun­cie rze­czy te­ra­pia, o ja­kie mo­wa, to przy­kład ho­li­stycz­ne­go od­dzia­ły­wa­nia na or­ga­nizm. Jed­na z hi­po­tez tłu­ma­czy sku­tecz­ność jej dzia­ła­nia sty­mu­lo­wa­niem głę­bo­kich me­cha­ni­zmów po­rząd­ku­ją­cych, ak­tyw­nych w sta­dium em­brio­nal­nym or­ga­nizmu, a ukry­tych w bu­du­ją­cym go ko­la­ge­nie. Do­tar­cie do tych me­cha­ni­zmów po­przez draż­nie­nie po­wię­zi umoż­li­wia zmia­nę wa­dli­we­go pro­gra­mu i po­wrót do zdro­wia.

Tech­ni­ka Bo­we­na jest uwa­ża­na za jed­no z naj­waż­niej­szych od­kryć XX wie­ku. Mo­gą się jej na­uczyć za­rów­no pra­cow­ni­cy służ­by zdro­wia i na­tu­ro­te­ra­peu­ci, jak i oso­by nie­zwią­za­ne pro­fe­sjo­nal­nie z me­dy­cy­ną aka­de­mic­ką czy al­ter­na­tyw­ną. (…)”

Jak zostać terapeutą?

Szkolenia z Techniki Bowena są realizowane cyklicznie na terenie całej Polski.

Zapraszamy do kontaktu!

CHCESZ SIĘ DOWIEDZIEĆ NA CZYM POLEGA TERAPIA?
ZNAJDŹ TERAPEUTĘ 
Gabinety na terenie całej Polski!

Lista terapeutów